nicebastard

napisał o Aurora

Puiu cynicznie igra z cierpliwością widza, który może powiedzieć "wal się" (wielu było takich) albo odnaleźć w tej zabawie przyjemność. Bohater (sam reżyser) to przysiądzie, to rozejrzy się, to przystanie z uciętą w ciasnych, nieładnych kadrach głową. Puiu pozwala odkryć absurd codziennych, bezrefleksyjnych czynności i sytuacji. A tym, którzy przetrwają próbę cierpliwości serwuje pełnokrwisty dramat okraszony kolejną dawką absurdu w finałowej scenie. Fani Pana Lazarescu nie będą zawiedzeni.

Ja nie odnalazłam żadnej przyjemności, a fani Pana Lazarescu nie będą zawiedzeni raczej tylko wtedy jak wytrwają do 2:30, co najłatwiejsze nie jest.

Szcerze mówiąc sam nie wiem, jak Puiu to robi, ale 2 godziny niedziania się na ekranie w ogóle mnie nie zraziły.

Właśnie. Siedzieliśmy i chichotaliśmy. Niecebastard z powodu rozbawienia, ja z powodu histerii.